WYKŁAD ZE SMAKIEM
Studenci MYŚLIBORSKIEGO UNIWERSYTETU TRZECIEGO WIEKU, jak zwykle co drugi poniedziałek miesiąca, mają obowiązkowe wykłady. Tym razem gościli u siebie wykładowców związanych z myślistwem. W galowych strojach organizacyjnych przyjechali do Myśliborza Stanisław Koleśnik – prezes Koła Łowieckiego,, Ryś” z Dobiegniewa, oraz Arkadiusz Hnyluch z Opola. Obaj panowie związani są z Klubem Kolekcjonera i Kultury Łowieckiej. Wykład dotyczył kulturotwórczej roli kobiet w dziejach łowiectwa.
Ponieważ Myślibórz – myśliwymi stoi, na wypełnionej po brzegi sali, nie mogło zabraknąć miejscowych przedstawicieli ludzi lasu. Przybyli: Jerzy Bryk, Jan Bycka, Henryk Szpakowski – prezes Koła Łowieckiego ,,Jeleń” i w potrójnej roli Zygmunt Jakubiszym , po pierwsze jako wieloletni członek tegoż koła, po wtóre i kolejne, jako słuchacz uniwersytetu i restaurator z … cateringiem.
NIE ZUPEŁNIE SŁABA PŁEĆ
Trudno przecenić rolę kobiet w tej, jak uważano do niedawna, bardzo męskiej dziedzinie życia. Mężczyźni przecież polowali ,z łukiem i oszczepem, od zawsze, to do nich należało wyżywienie całego plemienia. A tu masz. Niespodziewana konkurencja urosła mu pod bokiem i to konkurencja wielce wpływowa. Jak wynikało z wykładu, najwięcej kobiet poluje w Norwegii. My ciągniemy się w… ogonie państw europejskich, ale tłumacząc się z lekka, nie o ilość ,a jakość nam przecież chodzi. Dane mówią, że na 100% wszystkich polskich myśliwych – 2,5% to kobiety. Niby mało, ale ich wpływy są wprost nieocenione. Polują, bo uwielbiają kontakt z przyrodą, bo potrafią przyrządzić dziczyznę, bo doceniają zdrową żywność. Nasz nieodżałowanej pamięci dr HUBERT DZIEL często powiadał – to co fruwa( za wyjątkiem samolotów), pływa( za wyjątkiem łodzi podwodnych) i po lesie na czterech łapach biega – to samo zdrowie i cholesterolu nie przysparza. Wynika z tego, że i kobiety – myśliwki, wiedzą co dobre dla ich zdrowia i zdrowia ich rodzin. Co więcej? – TO ONE ŁAGODZĄ OBYCZAJE, mądrze i etycznie polują, propagują kulturę myśliwską, tworzą związaną z łowiectwem literaturę, wpływają znacząco na kulturę słowa myśliwych, regularnie podnoszą ich standardy,, ubraniowe” na polowaniach. – Mało kto, u nas, ma odwagę przyjść na polowanie nieogolony, w przybrudzonym waciaku, czy gumo filcach, jak to bywało przed laty, przed erą kobiet – myśliwek. O języku nie wspomnę – powiedział Arkadiusz Hnyluch.
CZYM SKORUPKA ZA MŁODU…
Często przykład idzie z góry, to dziadkowie, ojcowie, bracia, a także mężowie obecnych kobiet – myśliwek najpierw chodzili ze strzelbą po lesie. Potem fascynacja spłynęła na nie. No i się zaczęło! Historyczne źródła podają, że wiele znanych kobiet hołdowało myśliwskim tradycjom. Wspomnieć należy, o królowej Jadwidze, królowej Bonie młodej cesarzowej Sissi polujących ze sforą psów, sokołami, jastrzębiami. Projektowano – trwa to do tej pory – nawet specjalne ubiory dla wygody kobiet, gadżety, biżuterię dla zaspokojenia – przepraszam za dosadność – ich próżności. Pamiętamy również o boginiach związanych z łowami. Najsłynniejsze to grecka Artemida ( Diana) i starosłowiańska Dziewanna. Mając takie zaplecze osobowe, współczesnym kobietom, łatwiej się było,, wkręcić” w pełen magii męski świat polowań na grubego zwierza. Tradycja mówi, że mężczyzna przed polowaniem, żądny obfitych łowów, musiał złapać za kolanko obcą kobietę. Do tej pory nie ujawniono za co musi złapać kobieta- myśliwka obcego mężczyznę i czy to aby wypada…? Ale to chyba detale. – Już teraz nie wyobrażamy sobie polowań bez kobiet – mówią zgodnie panowie wykładowcy: Stanisław Koleśnik i Arkadiusz Hnyluch.
WYPASIONY PAŚNIK
Nietypowy był klimat tego myśliwskiego wykładu. Mimo przewagi kobiet, tym razem zdecydowanie, ton całości narzucili mężczyźni. Zadziałała elegancja ich ubrań galowych, piękny język, kultura osobista, rozległa wiedza i…. wypasiony paśnik, czyli potrawy na zimno z dziczyzny dostarczonej przez HENRYKA SZPAKOWSKIEGO, a przygotowane własnoręcznie w całości, przez wcześniej wspomnianego ZYGMUNTA JAKUBISZYNA. Na wykwintną degustację czekały szyneczki, polędwiczki, żeberka, pasztety – mistrzostwo świata, kiełbasa, kotleciki, sos z owoców rokitnika i leśne nalewki. Dla wszystkich wystarczyło, choć na wykład przybyło 60 osób. Zachwytom nie było końca. Zygmunt te frykasy przygotowywał około miesiąca. Mięso moczyło się w tajemniczych zalewach, przewracane każdego dnia, czekało na wędzenie dymem z drewna wiśniowego, bo od tego zależy i smak, i kolor serwowanych potraw. Jeszcze raz potwierdziła się reguła, że najlepszymi kucharzami są mężczyźni. Darz Bór.
Tekst i foto Maria Prymakowska – Paluch( mpp)

Podpis pod zdjęciami 3350
Od lewej: Zygmunt Jakubiszyn, Stanisław Koleśnik, Arkadiusz Hnyluch i Henryk Szpakowski – myśliwi z prawdziwego zdarzenia.
Foto 3372
Długa kolejka uniwersyteckich degustatorów.

Zygmunt Jakubiszyn i Emilia Więcławska przy jeszcze pełnym stole.